To
był pierwszy dzień z tych, w które nie chodziłam na cmentarz. Pierwszy z tych,
kiedy nie czekała na mnie granatowa róża.
To
był pierwszy z tych dni, kiedy na nocnym stoliczku przy łóżku czekał na mnie kubek
pełen ciepłej kawy z mlekiem, której aromat wypełniał pokój. Pierwszy z dni kiedy czekał na mnie talerz ze śniadaniem i biała
koszulka z logo Beatelsów. Kiedy czekała paczka papierosów i metalowa
zapalniczka o znanym dłoni ciężarze.
Po
raz pierwszy tego dnia trzasnęły drzwi frontowe i pojawił się w wejściu do pokoju. Oparł się o
framugę drzwi z uwagą lustrując moją sylwetkę, zgarbioną nad pliczkiem czystych
kartek po cichu wyjętych z drukarki. Patrzył jak moja dłoń miarowo wędruję po
papierze, jak grzywka w kolorze wina opada na oprawki odnalezionych w głębi
znoszonej torebki, zielonych okularów. I choć czułam jego palący wzrok, zbyt
byłam pochłonięta słowami pojawiającymi się na kartce, aby podnieść z nad niej
oczy. Jego usta dotknęły mojego policzka zostawiając na nim mokry ślad. A
miejscem w którym koniuszki palców zetknęły się z moją skórą okrytą jego własną
koszulką czułam pieczenie, które przywoływało uśmiech.
Przywykł nie mówić dużo, szanować tę ciszę, która zamieszkała w moich ustach. Czasem pytał
zdawkowo o kawę, czasem proponował spacer.
Siadał przy mnie, czasem
obejmując ramieniem, czasem opierając głowę na moich kolanach a czasem
obserwował stojąc w progu pokoju z kubkiem gorącej herbaty w ręce.
Ja
uczyłam się funkcjonować, dojrzewałam na nowo, a on mi pomagał, tak samo jak
robił to kiedyś jego brat. Ja uczyłam się życia, on uczył się emocji, których kiedyś
go pozbawiono.
Nie był wylewny w okazywaniu
uczuć, ja stawałam się czulsza na małe,
delikatne, prawie znikome gesty. Łapał mnie za rękę, całował w policzek.
Podchodził od tyłu i przytulał, gdy stałam przy oknie, czy robiłam coś w
kuchni. Robił wieczorne kakao bez pytania, przynosił i podawał, zawsze z lekkim
uśmiechem.
Obejmował
i przyciągał do siebie w nocy, ani na chwile nie wypuszczając z objęć. Całował na pożegnanie, uśmiechał się gdy mnie
widział, pozwalał nosić swoje koszule, całował za uchem tylko po to aby przez
kilak sekund patrzeć na „ten niezwykły blask” w moich oczach.
Nie
był już tym sobą, którego znałam od dziecka, a jednocześnie był dokładnie tym
mężczyzną, którego wyczytawszy spomiędzy linijek, pokochałam.
Zatracaliśmy
się w rutynie dni, kiedy budziłam się otulona jego zapachem, obok zimnej już
poduszki, z letnią kawą czekającą na wypicie i zasypiałam wtulona w jego silne
ramiona, z każdym spojrzeniem w oczy coraz bardziej przyzwyczajając się do
wzajemnej obecności.
Żyliśmy ciepłymi letnimi wieczorami spędzanymi
na tarasie, on z książką, ja z szkicownikiem, którego nie umiałam porzucić, przy
lampce wina i świetle świec, kiedy to częściej patrzył na mnie spod zmrużonych
powiek z grymasem półuśmiechu błąkającym się na spierzchniętych wargach.
Wychodził
rano, zwykle wcześniej niż zdążyłam się obudzić i wracał z wykładów wcześniej
zwykle przesyłając wiadomość, z pytaniem, czy coś w domu się kończy.
Ellaine
z Willem przestali chwilowo istnieć, zagubieni gdzieś we wschodniej Europie u wybrzeży
Morza Śródziemnego. Aleksa wróciła do Bristolu ,z twardym postanowieniem
odcięcia się od świata, w którym żyła dotychczas. Nie pytałam gdzie był mój
ojciec.
Egzystowaliśmy
więc w takiej monotonii, w świecie, który powoli szarzał. Lato odchodziło,
nadciągała jesień, a wraz z nią
wszystkie konsekwencje decyzji podjętych być może zbyt pochopnie.
Dom
nie wydawał mi się już tak pusty, choć nadal nie potrafiłam otworzyć
zamkniętego przez ojca w dniu śmierci pokoju mojego brata. Za bardzo bałam się
dorosłej wersji koszmarów z nocnej szafy.
Dopiero
gruba koperta z adresem zwrotnym w Paryskiej Sobornie uświadomił mi, że
nadszedł czas, aby zacząć w końcu nowe życie. Choć gdy dostałam na to szansę,
przestałam tego chcieć. Nie potrafiłam
na nowo przywyknąć do myśli, że opuszczę Manchester a nawet Anglię. Że ucieknę,
dokładnie tak jak obiecałam to sobie dawno temu.
Nie
chciałam się budzić, bez świadomości, że jeszcze jakiś czas temu tu był, choć
poduszka jest zimna, Nie chciałam nie móc założyć koszulki przesiąkniętej na
wskroś jego zapachem, wymawiając się zarówno przed nim jak i przed sobą, że kierowała
mną nie chęć czucia jego obecności, a czyste umiłowanie wygody i poczucia
przestronności jakie gwarantowała ogromna koszulka.
Nie
chciałam nie czuć rano zwietrzałego zapachu kawy, którą pił przed wyjściem.
Nie
chciałam, nie móc poczuć jego pocałunków, przesiąkniętych smakiem nikotyny, kofeiny
i miętowej gumy do żucia, i oddechu o tym samym zapachu, łaskoczącego mój kark.
Nie
chciałam dopuścić do siebie świadomości, że te błyszczące oczy przestaną mnie
obserwować w ten palący sposób, który zdawał się wywiercać mi dziurę od środka.
Nie
chciałam zaakceptować tego, że nie poczuję już dużej, ciepłej dłoni gładzącą
moją nim zasnę. Że te same dłonie, nie będą mnie łapać za biodra i przyciągać do
siebie w niedzielne poranki gdy wstawałam wcześniej od niego.
Że
nie będzie siadał w kuchni na blacie i wkładał palców do garnka stojącego na
kuchence.
Że
jego książki nie będą poniewierały się po całym domu. Że schody nie będą
biblioteczką zeszytów. Że przy stole w dużym pokoju można zasiadać do jedzenia,
zamiast zarzucać go notatkami i szkicami.
Że
z półeczki w łazience zniknie woda kolońska i zbyt rzadko używana golarka.
Że
jego dłoń nie będzie wyrywać mi
papierosa tyko po to, aby zaciągnąć się jeden raz i wręczyć mi go z powrotem.
Nie
mogłam żyć bez niego.
I
nawet rzecz tak prozaiczna jak picie porannej kawy, była od niego uzależniona.
Człowieku, to jest za krótkie ;____________________; Smutne, ale dzięki temu jest lepszą historią. Co nie zmienia faktu, że ja po prostu chcę więcej... ;_________;
OdpowiedzUsuńWięcej, więcej, więcej - to moje motto xD
OdpowiedzUsuńOczekuję niedługo kolejnego rozdziału.
Pockerowa
Piękny rozdział, szkoda, że taki króciutki. Szkoda też, że to już prawie koniec, ale czekam na Cd i to szybko, bo przecież ferie teraz masz XD!
OdpowiedzUsuńNo wreszcie przeczytałam:)
OdpowiedzUsuńSzybko przeleciało, nie zdążyliśmy się uśmiechnąć :'C
Wydaj książkę, to już masz zagwarantowanych fanów ;3
Mel.
Rozdział naprawdę fajny, tylko mam jedno małe ale... czemu zmieniłaś szablon?! Tamten o wiele bardziej mi się podobał. Poza tym, przy robieniu go wystąpił jakiś błąd, bo nie widać kawałka strony. Musisz to naprawić, bo ciężko zostawić lub przeczytać komentarz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pockerowa
Wciągnęło mnie twoje opowiadanie i jestem , wow ! pod wielkim wrażeniem ! Mega zajebiscie piszesz i normalnie marzę, żeby też dojść do takiego etapu aby tak pisać :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam i teraz wrzuce spam , za który przepraszam http://powtorzmy-wszystko.blogspot.com/ . Mam nadzieje, że zajrzysz i powiesz co myślisz w sumie jest tam tylko prolog i pierwszy rozdział ... mam nadzieje, że jakoś mi doradzisz czy coś :)
A i informuj mnie o nowościach u siebie na każdym blogu :)
Byłabym bardzo wdzięczna :)
Pozdrawiam
-Vacker-
Jak zwykle świetnie. W Twoim opowiadaniu nie chodzi o fabułę, o jakieś nagłe zwroty akcji, o perypetie bohaterów, tylko właśnie o o grom ich uczuć zamknięty naprawdę w ładne opakowanie za pomocą wyszukanych słów czy zwrotów. Mi się to osobiście podoba, jako taka miła, estetyczna odskocznia od tych wszystkich momentami zagmatwanych opowiadań. (: A co do treści, to muszę się zgodzić, jednak osoba potrafi faktycznie całkowicie podporządkować sobie całą naszą rzeczywistość, a najbardziej te codziennie, banalne czynności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]