środa, 4 lipca 2012

(6.) Anioła nie da się nienawidzić, a diabła nie da się kochać, dlatego człowiek będący ich połączeniem jest perfekcyjnym w swej nie idealności...

Dzień ślubu nadszedł szybko. Wieczorem miała się odbyć ceremonia dlatego od rana wszyscy biegali po posiadłości Green'ów jak poparzeni. Tam jakaś starsza pani czegoś szukała, tu kuzynki Arianny biegał po domu pytając wszystkich która sukienka ładniejsza. Taką sytuację dało by się określić prostym stwierdzeniem : cyrk na kółkach. Ale byłem prawie w stu procentach pewny, że nie tylko tutaj to wszystko tak wygląda.
Zwlekliśmy się z Willem dopiero koło jedenastej i zasiedliśmy spokojnie do śniadanie nie szczególnie zwracając uwagę, na regularnie pojawiającej się w kuchni osoby, które snuły się po mieszkaniu bez celu. Po chwili dołączyła do nas Arianna, a ja nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że w za dużej bluzce z logo Superman'a, czarnych leginsach i niesfornie zwiniętym koczku z poplątanych, ognisto rudych włosów z zaspaniem wypisanym na twarzy wyglądała przepięknie. Uśmiechnąłem się delikatnie, a dziewczyna wbiła we mnie pytające spojrzenie.
-Co ci ? - zapytała, chowając się jednocześnie za moim bliźniakiem.
-Nie nic - przypomniałem sobie jak delikatnie i krucho wyglądała wczoraj w nocy z rozmazanym tuszem i lśniącymi od łez oczami. Tak odmiennie od dziewczyny, która usiłowała mnie uderzyć i wyładować na mnie swoją wściekłość na padoku.

Była twarda, ale coś zabraniało jej ranić...


-To jakie plany na dzisiaj? - zapytała panna Green stając przed nami kilka sekund później z jabłkiem w dłoni.

-Mnie pytasz? - zapytałem zdumiony jej podejściem do mojej osoby.
Skinęła powoli głową.
-Ale ja siedzę tutaj- Will pomachał ręką przed jej twarzą, a ona odchyliła głowę do tyłu i zaśmiała się perliście.
-Wiem Will - po czym podeszła do mojego brata i dała mu buziaka w policzek, a we mnie coś zamarło.
-Czy wy jesteście razem? - zapytałem niepewnie modląc się, aby odpowiedź była przecząca.
-Nieee- opowiedzieli oboje nieco zbici z pantałyku.
Posłałem im jeden z uśmiechów, za którymi zwykle staram się kryć emocję i podszedłęm do lodówki. Zimne powietrze, uderzyło mnie w twarz i pozwoliło z powrotem się ogarnąć.
-Mam pomysł - powiedziałem nagle odwracając się do Ar i Willa z szelmowskim uśmieszkiem. A oni oboje spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem unosząc jedną brew do góry. Patrzyłem na nich zdumiony przez krótką chwilę, bo w tamtym oni dwoje wyglądali bardziej na bliźnięta niż ja i mój brat kiedykolwiek. Potrząsnąłem głową i oznajmiłem im : - Idziemy sie opalać.

Daj mi swoje serce. Schowam je bezpiecznie.Nie mogę jednak obiecać, że oddam..


Leżeliśmy w trójkę przed domem państwa Green, rozłożeni na trawie. Był dopiero kwiecień, ale nie specjalnie przeszkadzało nam to, że opalaliśmy się w kurtkach. Oczy zasłonięte okularami przciwsłonecznymi, i chwilę później usłyszeć już można lekkie pochrapywanie Williama.

-Nie wyspał się jak widać - powiedziałem i przeszyłem rudą uważnym spojrzeniem.
Nie miała ciemnych okularów, wiec bez problemu widziałem, że ma pół przymknięte powieki. Słonce tańczyło na jej policzkach, łaskocząc dość ciemną karnację. Zielone tęczówki błyszczały w promieniach jak dwa kamienie, a ja nie mogłem przestać się w nie wpatrywać.
-O co ci chodzi Liam? - zapytała, raptownie unosząc powieki, a jej oczy przeszywały mnie na wskroś.
-Nie rozumiem - powiedziałem trochę nie pewnie.
-Dlaczego chciałeś się ze mną pogodzić. Czego ode mnie chcesz? - jej ton znów był zimny, dokładnie taki jak pamiętałem. -I ściągnij ten uśmiech z twarzy- powiedziała z obrzydzeniem, w odpowiedzi na mój lekki uśmiech do niej skierowany.
-Bo mam tego dosyć - powiedziałem przygnębiony. Panna Green wstała i już chciała odejść, ale zatrzymałem ją jeszcze na chwilę.
-A rano? - zapytałem.
Jej zielone tęczówki uciekły w inną stronę.
- Wielu rzeczy nauczyłam się przez te lata... - szepnęła i szybkim krokiem wpadła do domu.
Anielica, która od diabła dostała jedno - spojrzenie pięknych oczu...
Prosta kremowa sukienka.
Rude włosy opadające na ramiona.
Czarne szpilki z odkrytymi palcami.
Mocno zaznaczone duże, zielone oczy.
Zgrabna sylwetka, którą doskonale widać w dopasowanej kreacji.
Jasna cera.
Malinowe usta.
Anioł w ludzkiej postaci.
Odebrało mi dech w piersi na widok panny Green...
Pierwsze Zawahanie...

1 komentarz: