- Nie odbierzesz mi córki! Słyszysz? - głos kobiety niósł
się po ogromnym domu echem, dobijając się do uszu siedemnastolatki siedzącej w
sporych rozmiarów pokoju. Przymknęła powieki, ciężko wzdychając.
Znów się kłócili. Nie rozumiała po co w ogóle jeszcze do
siebie dzwonili. Nie umieli jednak skończyć tego związku w pokoju. Musiała
wybuchnąć wojna.
- Cholera jasna - krzyk, któremu zawtórował wyraźny dźwięk
upadającego na kafelki telefonu
utwierdził dziewczynę w przekonaniu, że skończyli rozmawiać.
- Żadne z was nie zapytało mnie gdzie chcę trafić - jej głos
był cichy, jednak sowa, które wypowiedziała zadziałały na kobietę jak impuls.
Dreszcz wstrząsnął jej wątłym ciałem. Tak bardzo bała się tych słów. Walczyła z
mężem o prawa do opieki nad córką. Wyłączne prawa. Mąż chciał tego samego dla
siebie.
Jednak żadne z nich nie pomyślało nawet o tym, aby zapytać o
to córkę.
- Chcesz mieszkać z ojcem?
Nastolatka odwróciła wzrok, aby nie patrzeć na matkę oczami
pełnymi łez.
- Nie.
- A wiec gdzie jest problem? - pytanie, które zadała
sprawiło, że wysokiej brunetce serce pękło na pół.
- W tym, że nie jestem twoją własnością. To, że nie chcę
mieszkac z ojcem, nie oznacza, że wolę zostać z tobą - krzyk, uciekający z jej
gardła był pełen bólu i rozpaczy. Łzy, kręcące się pod powiekami, teraz uciekły
i spływały po delikatnych policzkach.
- To czego ty chcesz? - dorosła kobieta nie pojmowała
rozgoryczenia swojej córki.
-Żebyście przestali traktować mnie jak rzecz.
Huk zatrzaskiwanych z rozmachem drzwi niósł się echem po
pustym właściwie mieszkaniu, a potem była już tylko idealna, mrożąca krew w
żyłach cisza, przerywana jedynie buczeniem pracującej lodówki.
Zimne,
morskie powietrze uderzało ją w twarz i przeszywało zimnem, sprawiając, że
dygotała i trzęsła się. Ale nie zamierzała wracać.
Kolejne krople łez spływały po jej polikach i spadały do
ciemnozielonej wodnej otchłani oceanu, który rozciągał się pod zwieszonymi z
mola nogami.
- Hej - znała ten głos. Znała doskonale. Ale nie chciała go
słyszeć.
- Cześć - odpowiedziała, pociągając jednocześnie nosem.
- April, co się stało.
Wyczuł od razu. Zaśmiała się pod nosem, po czym spojrzała
prosto w jego piękne, ciemnobrązowe tęczówki.
- Nic.
-Widzę.
Uśmiechnęła się lekko, czując pachnącą jego perfumami bluzę opadającą
na jej przemarznięte ramiona.
- Przecież widzę, że coś się stało - złapał dłonią jej
podbródek, zmuszając dziewczynę, aby spojrzała w jego oczy.
Odwróciła wzrok, uciekając przed natarczywym spojrzeniem
chłopaka.
- April…
Spojrzała na swoje dłonie, zeskrobując obdrapany zielony
lakier z paznokci.
- Pri - uśmiechnęła się blado słysząc zdrobnienie jakiego użył wobec niej,
wypowiedziane zduszonym smutnym tonem.
Jednak wciąż nie odzywała się słowem, zbyt pochłonięta
zapinaniem jego ogromnej bluzy.
- Aps(czyt. Ejps) powiedz
mi co się stało do cholery - krzyknął w końcu, zwracając na siebie uwagę kilku
spacerujących molem osób.
-NIE - odpowiedziała równie głośno, twardym, spranym z
emocji głosem.
- Czemu? - zapytał wstając i wyciągając ku niej dłoń.
- Bo nie chcę
- Jak dziecko - posłał jej lekki uśmiech i przyciągnął do
siebie.
W jego ramionach czuła się co najmniej dziwnie. Wracały
wspomnienia z młodzieńczych lat. Kiedy krzyczała na niego pamiętnego dnia nigdy
nie sądziła, że właśnie w jego ramionach będzie szukała ucieczki od problemów.
- Zostało mi - znów pociągnęła nosem, zdając sobie sprawę z
nieprzyjemnego swędzenia w zatokach.
-Powiesz
mi w końcu? - zapytał wciskając jej w dłoń papierowy kubeczek pełen gorącej
czekolady.
- Nie odpuścisz? - pytanie, które zadała było właściwe
retoryczne, bo oboje znali odpowiedź.
- Nie - pokręcił głową, jakby podkreślając sens swej
wypowiedzi.
Uśmiechnęła się pod nosem, zastanawiając czemu, tak się o
nią troszczy.
- Ale po co ci to wiedzieć? - spojrzała wprost w jego
brązowe tęczówki, szukając w nich chłopaka, którego kiedyś znała. -
- Martwię si…
- Czemu? - przerwała mu, wcinając się w środek zdania tonem
zdecydowanie ostrzejszym niż zamierzała. - Przepraszam - wcisnęła mu w dłoń
napój i zaczęła rozpinać guziki bluzy.
- Aps, co ty robisz?
Podniosła na niego spojrzenie, pełnych krystalicznych łez
granatowych oczu i utkwiła je w jego twarzy.
- Rodzice się rozwodzą - powiedziała nagle, w przypływie
jakiejś niezrozumiałej siły, która kazała mu zaufać. - Walczą o prawa do mnie.
Oboje chcą mieć mnie na wyłączność. Tylko żadne z nich nie zapytało się mnie z
kim chce zostać. Poza tym nie wiem po co to robią. Przecież ja zaraz ukończę
osiemnaście lat. I gdy tylko to się stanie wyjadę z stąd, ucieknę jak najdalej.
Nerwowym ruchem odgarnęła opadającą na oczy grzywkę za ucho
i oparła dłoni o jego tors. Skryła się w jego ramionach, czując znajomy zapach.
Nieświadomie za nim tęskniła. Przecież minęło kilka ładnych lat…
- Traktują mnie jak przedmiot - pociągnęła znów nosem,
jednocześnie pocierając o niego bladą z zimna ręką.
- Nie przesadzaj…
- Ja nie przesadzam, naprawdę - oderwała się od niego
gwałtownie stając na samym końcu mola tuż przy barierce.
Stanął obok niej, opierając łokcie o drewnianą balustradę.
- Nie chce do nich
wracać.
- Możesz zamieszkać u mnie. Przecież wiesz.
Zagryzła zęby, słysząc słowa, którym tak bardzo nie chciała
pozwolić dotrzeć do swoich uszu.
Pokręciła głową, dając mu znak, że się na to nie zgadza.
- Nie będę ci zawracać głowy. Nie o to mi chodzi. Do
osiemnastki zostały mi trzy miesiące, tyle jestem w stanie… - przerwała mu jego
dłoń, która bezpretensjonalnie zasłoniła jej usta, jakby to była najzwyklejsza
rzecz na świecie.
- April, przestań gadać. Nie przeszkadzasz mi. Wyjeżdżam.
Dlatego cię szukałem. Chciałem się pożegnać. Możesz mieszkać u mnie, bo i tak
ktoś musi się zająć moim mieszkaniem.
Zacisnęła powieki, odwracając głowę w przeciwnym kierunku,
tak by nie mógł jej zobaczyć i wystawiła twarz na wiatr, pozwalając ciepłej
morskiej bryzie swobodnie łaskotać jej policzki. Pozwoliła też niebieskim
oczom, okolonym przez ciemne, gęste rzęsy uronić pojedynczą łzę, która
powędrowała po jej policzku i wpadłaby była do głębi oceanu, gdyby ktoś jej w
porę nie starł. Przygryzła wargę, czując na policzku ciepłe opuszki palców
chłopaka.
Czuła serce kołaczące w jej piersi i nie rozumiała, dlaczego
tak jest. Nie kochała go. Nie mogła. Nie po tym co sama mu zrobiła.
Zacisnęła mocno powieki, próbując nie uronić kolejnych
słonych kropli łez. Ale te uciekły same.
- Pri… co jest? - gwałtownie odskoczyła od barierki i
odwróciwszy się na pięcie, zachwiała się na śliskiej podeszwie niskiego obcasa
w jej bucie.
Złapały ją silne męskie ramiona, a ona znów zacisnęła wargi,
aby nie wybuchnąć.
- Puść mnie - poprosiła, słabym głosem próbując panicznie
wręcz opanować grające w jej wnętrzu emocje.
Postawił ja do pionu i posłusznie zabrał ręce z jej tali. A
ona wysunęła ręce z rękawów jego bluzy poczym wciskając mu ją w dłoń, odwróciła
się i odeszła szybkim krokiem przed siebie, bujając biodrami i niknąc we
wszechobecnej mgle, z dłońmi zaciśniętymi na pustym już prawie kubku po gorącej
czekoladzie miętowej zostawiając go samego ze zdziwionym wzrokiem wciąż wybitym
we wciśniętą w jego dłoń bluzę.
-
Wróciłam - krzyknęła zachrypniętym głosem, gdzieś w psutą przestrzeń mieszkania
matki.
Zdjęła buty, po czym udała się do kuchni, wciąż odnosząc
nieodparte wrażenie, że całe jej ciało przesiąknięte jest Jego zapachem.
- Witaj córeczko - podniosła wzrok z nad szklanki do której
nalewała soku i dopiero wówczas zobaczyła matkę zasiadającą za stołem w kuchni.
Obok niej siedziała jedyna osoba, której mniej się
spodziewała zobaczyć niż Matthew.
Przełknęła głośno
ślinę, stwierdzając, że owy dzień przynosi coraz to bardziej niespodziewane,
ale też wcale nie chciane niespodzianki.
- Cześć tato - uśmiechnęła się blado, unikając wzroku
siwiejącego mężczyzny w średnim wieku.
- Witaj April - głos ojca był ciepły, taki jak zapamiętała z
ostatniego spotkania, które miało miejsce prawie pół roku wcześniej, ale tym
razem mężczyzna zdawał się być o wiele bardziej zmęczony.
- Co tu robisz? - słowa z trudem przechodziły przez gardło
niebieskookiej.
- Postanowiliśmy z matką, że podejmiemy wspólną decyzję.
- Czyżby? - lodowaty głos, który uciekł z jej gardła, zadał
pytanie jakby samowolnie, robiąc to na co miała aktualnie ochotę.
- Jak ty się odnosisz do ojca - podniesiony głos matki
sprowadził sprawił, że o ile to możliwe głos stał się jeszcze chłodniejszy.
- Chciecie wiedzieć co ja o tym sądzę? Dajcie sobie spokój -
uśmiechnęła się pozwalając ironicznemu wyrazowi zamieszkać na jej twarzy. - Przecież
za trzy miesiące wyjadę i tyle będziecie mnie widzieć. Za trzy miesiące, równo
dwudziestego czwartego czerwca ukończę osiemnaście lat i nigdy więcej mnie nie
zobaczycie - nie chciało jej się wcale płakać, choć wiedziała, ze mówi do
ludzi, których mimo wszystko kochała.
- Jak możesz? - wcześniej wściekły głos starszej z kobiet,
teraz był zaledwie zdjętym z przerażenia szeptem.
- Tak samo jak wy - odwróciła się i pognała po schodach do
swojego pokoju, pozwalając, jednej samotnej łzie spłynąć po poliku.
Ciąg dalszy nastąpi....
Coś kazało mi najpierw opublikować to. Dopiero potem bedzie 19 śmiechu. Może to, to że pisząc zakończenie najbliższego rozdziału zdałam sobie sprawę, jak niewiele zostało nam do końca.
Zabiję Cię że dopiero teraz opublikowałaś to cudo. -.- Niesamowite... Kurczę, już chcę CD. :D
OdpowiedzUsuńPiszesz niesamowicie i nie widzę innej możliwości... MUSISZ ZOSTAĆ PISARZEM! Cudo, cudo, cudo :3
OdpowiedzUsuńNiestety, tak to już czasami bywa, że rodzice walcząc o dziecko, zatracają się w tym tak bardzo, że już nie chodzi o samo dziecko i jego szczęście, ale o samą wojnę właśnie... Tak niestety jest i w tym przypadku.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie na nowy rozdział - http://rok-w-raju.blogspot.com
Ech no pięknie :))Bardzo mi się podoba :D Ale wcześniej mogłaś opublikować ze to cudo :)) Czytam drugi raz i dalej będę czytać tak mi się podoba :D Co ty kobieto ze mnę robisz :))
OdpowiedzUsuńPsujesz mi psychikę... Zresztą jak zawsze :))
OdpowiedzUsuńPoruszasz coś w głębi mnie ;) Jak odkryje w sobie taki talent literacki, jaki ty posiadasz to to opiszę :))
Wzruszaj, wzruszaj Melę, a na jej grobie napiszą ;
Tu leży człowiek, wiecznie pogrążony w rozpaczy ;_;
Pozdrawiam ciepło Mela :3