czwartek, 5 lipca 2012

(8.)Miłość nie bywa prosta.


Ostre promienie słońca przedarły się do mojej świadomości, wyrywając ze snu i przywołując do brutalnej rzeczywistości. Chwilę po wiązce światła rażącej moje zmęczone oczy, do moich nozdrzy dotarł słodki wiśniowy zapach, od którego kręciło się w głowie. Westchnąłem głośno i rozwiałem czyjeś włosy, które opadając z powrotem na swoje miejsce połaskotały mnie w nos. Potrząsnąłem głową i otworzyłem szybko oczy odskakując przy tym lekko do tyłu. 

Rudowłosa syknęła i odwróciła się w moją stronę z wściekłą miną uwalniając tym samym moją rękę, która oplatała ją w pasie. 

-Jest siódma rano - wydarła się z całą mocą, po czym skrzywiła się łapiąc za głowę. Posłałem jej cwaniacki śmieszek. 

-Kacyk? 

Jej dłoń zamierzyła się na mój policzek, ale złapałem ją za przegub ręki, tak samo jak na padoku. Jej zielone oczy mierzyły mnie, ale w jakiś inny sposób, a białe zęby przygryzały dolną wargę. 

-Liam? - zapytała w końcu cicho. 

-Hm? - mruknąłem, wywołując na jej twarzy rozbawienie. 

-Co się właściwie stało? - zapytała spuszczając wzrok i rozglądając się wokoło. Dopiero po chwili spojrzała w dół i dojrzałem ulgę na jej twarzy, gdy zobaczyła, że ma na sobie sukienkę. 

-Nic się nie stało. 

-Nic? - spytała zdumiona. 

Posmutniała i spuściła głowę pozwalając rudym kosmykom opaść i zasłonić piękną twarz. 

-Czyli tamten pocałunek nazywasz niczym... 

Wstała i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami 

Pamiętała...


mam tysiące wspomnień. i tylko jedną twarz
przed oczami




Dziwne uczucie. Jakby lekkie déjà vu . 



Znów malinowe usta. 

Znów świecące się piękne zielone oczy. 

Znów rude włosy spływają na ramiona. 

Znów unika mojego wzroku. 

A mi znów odbiera dech w piersi. 

Arianna zeszła po schodach i uśmiechnęła się delikatnie do mojego brata. W prostej jasnoszarej szarej sukience i czarnej marynarce z wyłożonym mankietem jej oczy wydawały się jeszcze bardziej zielone. Rude włosy lekko falując opadały na ramiona, w tak sposób, że gdy stała zwrócona przodem do Willa i bokiem do mnie nie byłem w stanie dojrzeć jej twarzy. 

Stałem obok nich jak głupi i gapiłem w jej włosy z nadzieją, że dojrzę choć cień jej oczu. Ale nic takiego się nie stało. W końcu ruda odwróciła się w moim kierunku, obdarowując mnie lodowatym spojrzeniem pięknych tęczówek. 

I znów  déjà vu .


Weź mnie za rękę

i powiedz, że kochasz.

Zabierz mi serce

i oddaj mi swoje.


Wokoło sami młodzi ludzie. Przyjaciele Kevina i Alexy. Patrzyłem jak panna Green wita się z kolejną osobą i z uśmiechem prowadzi lekką pogawędkę na temat pogody. Wszyscy równie bardzo ich nie znosimy. 

Jednak pomimo uśmiechu, przyklejonego do twarzy, jej oczy wciąż smutne i przygaszone rozglądały się uważnie po sali. Jednak gdy tylko usiłowałem spojrzeć jej w oczy, jej spojrzenie uciekało i omijało mnie starannie. 

Moja dłoń zacisnęła się w pięść jakby chcąc dać upust wrzącym emocjom. Obróciłem się w kierunku dziewczyny i po kilku sekundach walki z samym sobą ruszyłem ku niej szybkim krokiem. Stała oparta o ścianę, z drinkiem w ręku i przymkniętymi powiekami, a mi przez myśl przeszło, że wygląda przepięknie. 

Zatrzymałem się centralnie przed nią i wziąłem głęboki wdech. 

-O co ci chodzi? - zapytałem cicho, jednak dostatecznie głośno, aby usłyszała. 

Przeszył ją lekki dreszcz i aż podskoczyła z przerażenia gdy otwierając oczy dostrzegła naprzeciw nich moje brązowe tęczówki. 

-Raczej o co tobie chodzi - odpowiedziała kwaśno i rozejrzała a się dookoła, jakby szukając pomocy. Ale uprzedziłem ją. Złapałem za rękę i wciągnąłem do pokoju przy drzwiach którego staliśmy. 

-Mnie? - zadrwiłem i potrząsnąłem głową nie rozumiejąc co ma na myśli. 

Zrezygnowana Arianna spuściła wzrok i wbijając go w podłogę szepnęła. 

-Tobie. Przecież to ty mnie pocałowałeś. 

Uniosłem wzrok i natknąłem się na jej piękne, bajkowo zielone tęczówki. 

-Ale ty odwzajemniłaś pocałunek - odparłem cicho, najciszej jak potrafiłem. 



Ile jeszcze mam poświęcić, abyś pojął że nie kocham.

Nie tak jak wszyscy...




Panna Green zrobiła krok w moją stronę, tak, że teraz dzieliły nas już tylko centymetry. Przekrzywiła głowę w lewo i spojrzała mi głęboko w oczy przeszywając zielonym spojrzeniem. Czułem się napięty jak struna. Sam nie wiedziałem czemu. 

Przecież to jest Arianna... 

Miękki dotyk jej ust spowodował, że zakręciło mi się w głowie. Chwyciłem ją w tali i mocno przygarnąłem do siebie, pogłębiając pocałunek. A ona nie pozostawała mi dłużna. 

Ale nagle oderwała się ode mnie i wbijając wzrok w podłogę cicho szepnęła: 

-Przepraszam, musiałam coś sprawdzić... 

I szybkim krokiem wyszła z pokoju. 

A ja stałem w nim i jak ostatnia sierota patrzyłem w pustą przestrzeń, w której jeszcze chwilę wcześniej stała Ona, a gdzie teraz pozostał już tylko zapach jej wiśniowych perfum i stukot szpilek dudniący w moich uszach...





Sama nie wiem, co sądzić o rozdziale. Przepraszam, że nie wcześniej, czyli nie zaraz po przyjeździe jak obiecałam, ale musiałam, po prostu  musiałam napisać najpierw rozdział nahttp://victoryfighter.bloog.pl/
O tym rozdziale nie mogę wyrazić jednolitej opinii, bo zależnie od momentu uwielbiam go lub nienawidzę, więc pozostawiam to Wam do oceny

1 komentarz: